Data: 03.11.2015; 09:49
Dziennikarze i opozycyjni politycy naśmiewają się, że skład rady ministrów ustalany jest przez zarząd PiSu a nie przez Beatę Szydło, kandydatkę na premiera. Wielu „orzekającym” brakuje pewnego rodzaju myślenia politycznego. Rozpatruję dwie opcje:
1,. W wyborach dokonywanych wg proporcjonalnego systemu na konkretne ugrupowania polityczne (a tworzą je ludzie głosujący jak i zasiadający w ławach parlamentu), zwycięskie ugrupowanie dokonuje, poprzez swoje władze (ludzi z zarządu partii) ustala skład Rady Ministrów oraz dokonuje wyboru Kandydata/ki na Prezesa RM. Wybór jest kolektywny a nie autorski. Bo to wygrywająca Partia odpowiada za losy kraju i ona będzie rozliczana. Wybory są demokratyczne ale występują w nich konkretne ugrupowania polityczne i zwycięski ponosi odpowiedzialność, choć brakuje tu indywidualizmu ponoszenia odpowiedzialności ale zawsze jakiś kozioł ofiarny się znajdzie.
2,. W drugiej opcji kłania się Kukiz. Gdyby wybory były w JOWach, to dopiero tutaj wskazane byłoby głosowanie na konkretną, wskazaną przez Prezydenta osobę-kandydata na pierwszej lub drugiej sesji parlamentu i powierzenie jej ustalenie składu RM, stworzenie koalicji bo zakładam, że nie byłoby w JOWach zwycięskich 50% ugrupowań bo dają one możliwość zwycięstw wyborczych ludziom nie tylko partyjnym ale dbającym o region z którego kandydują nawet bez szyldów partyjnych. Tutaj trzeba byłoby autorskiego rządu a odpowiedzialność konstytucyjną ponosiłaby Premier, (za całość bo za konkrety konkretny minister). Już od początku wiedziałby Prezes co mu grozi.