wisla west
W klubie od: 22.12.2007
Ilość komentarzy: 1
Ilość postów: 17
Ilość wyświetleń: 7395
Cofnijmy się może trochę wstecz, tak mniej więcej o dwadzieścia kilka lat, wtedy to zbiornik Goczałkowicki był zbiornikiem wody pitnej tak samo jak i jest teraz ale żeglowanie było dozwolone, co więcej ku zgrozie rebeliantek i ekologów nie czyniło to szkody ani zwierzętom ani jakości wody, nawet miejscowy kler nie narzekał:P
Więc o co chodzi dziś? Łodzie małego kalibru napędzane siła wiatru ewoluują cały czas, nawet farba którą są pokryte jest biodegradowalna, żaglówki to nie tankowce,nie stwarzają zagrożenia wycieku ropy/uranu/iperytu, co najwyżej wycieknąć może żeglarz który zapomniał o dokonaniu pewnych czynności przed wypłynięciem, ale szczerze kormorany okupujące zarośla przy dojściu Wisły paskudzą przerażająco bardziej.
Osobiście mieszkam nieprzyzwoicie blisko brzegu jeziora Goczałkowickiego i chadzam jego niepięknymi (dzięki Bogu miejscowo) brzegami i zastanawiam się co by było gdyby zniszczone wiekiem i mrozem przystanie zostały odnowione, gdyby harcerze z ośrodka w Wiśle wielkiej zamiast biegać bez celu znów zaczęliby opiekować się łodziami i zbiornikiem, gdyby plaże znów pokrywał piasek obecnie zastąpiony przez badziewie pozostałe po ostatnim wypuszczeniu wody ze zbiornika (remont tamy).
Ptaki (te chronione) i tak trzymają się koryta wisły lub zarośli i lasów blisko miejscowości Strumień, rybitw nie widziałem od czasu spuszczenia wody (z gniazd budowanych na ziemi ich młode zostały powybierane przez koty i ludzi).
I do dziś zastanawiam się czy cała rzecz z żeglowaniem na wspomnianym jeziorze została uduszona przez przemiany po roku '89 czy naprawde przez względy ekologiczne, bo druga wersja wydaje mi się mocno naciągana.